Ironman sam się nie zrobi – wywiad z Dariuszem Drapellą
Startuje w kategorii M60 i często jest jednym z najstarszych zawodników na zawodach z cyklu Garmin Iron Triathlon. W zeszłym roku zdobył wymarzonego slota na Mistrzostwa Świata na Hawajach, gdzie wystartuje już w październiku. O zamiłowaniu do triathlonu, codziennych przygotowaniach i … cegiełkach rozmawiamy z Dariuszem Drapellą.
W zeszłym roku osiągnąłeś niewątpliwy sukces i podczas Ironman Argentina zdobyłeś slota na Hawaje. Czy spełniło się Twoje marzenie?
Chyba nie warto mieć jednego marzenia, a kilka, by po osiągnięciu jakiegoś celu nie odczuwać pustki. Marzenia też zapewne ewoluują, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Oczywiście slot na Hawaje, od jakiegoś czasu był moim celem. Już w debiucie na dystansie Ironmana (IM Zurich 2016, gdy miałem 59 lat) „otarłem się o slota”, bo gdybym był o 40 dni starszy, z tamtym wynikiem wywalczyłbym „przepustkę na Hawaje”. Tamten start traktowałem jako „rozpoznanie bojem” – chciałem poznać trasę, logistykę startu i wyjazdu, by w następnym roku powalczyć skutecznie w nowej grupie wiekowej, jako znający teren, a przed wszystkim znający ambitną trasę rowerową. Niewiele zabrakło – byłem drugi, ale slot tylko jeden. Nie wystarczyło, że poprawiłem się o ponad 40 min….To spowodowało spontaniczną reakcję zapisania się na bardzo trudny, ale jedyny w Europie, wtedy dostępny start – IM Wales – nieco ponad miesiąc od Zurichu. Warunki pogodowe bardzo ciężkie, trudna i śliska trasa rowerowa (szczególnie, że jakiś „wielbiciel triathlonistów” rozlał olej na trzech trudnych zjazdach (na jednym leżałem i straciłem sporo czasu) a na mecie do slota zabrakło…..65 sekund. Nie będę opisywał, jak się wtedy czułem, ale zapadła decyzja o przedłużeniu ciężkiego sezonu do 3 grudnia (IM Mar Del Plata w Argentynie), gdzie slota zdobyłem. Na pewno było to spełnienie nie tylko moich marzeń (wiem, że wielu triathlonistów o slocie marzy), ale oczywiście wygenerowało nowy cel/marzenie – dobry start na Hawajach (13.10.2018).
Startujesz w kategorii M60, a wiele osób mówi o Tobie niezniszczalny – tak właśnie się czujesz?
Nikt nie jest niezniszczalny i mam tego świadomość. Póki co dobrze mi z tym, że czuję się dobrze i młodziej, niż by to zapewne wnikało z pierwszych dwóch cyferek numeru PESEL. Mam świadomość, że właściwym treningiem i REGENERACJĄ (a także odpowiednią rozgrzewką, rozciąganiem i rolowaniem) można przedłużyć okres bez kontuzji. Przyjdzie i na mnie czas, ale póki co cieszę się życiem i sprawnością. Może jakoś dociągnę w dobrym stanie do Mistrzostw Świata…
Na co dzień startujesz w licznych zawodach między innymi w cyklu Garmin Iron Triathlon. Jak wyglądają Twoje przygotowania?
Na pewno celem głównym, jest start na dystansie długim Ironmana na Hawajach. Całkowicie polegam na doświadczeniu i mądrości mojego obecnego trenera Kuby Czaja, choć starałem się też (na ile moja rogata dusza pozwalała) realizować plany treningowe i poprzednich świetnych trenerów (do pierwszego IM w 2016 roku przygotowywał mnie Piotr Suchenia, w roku 2017 – do IM Walia włącznie – Monia Smaruj, a do IM Mar Del Plata – Tomek Kowalski). Plany startowe na ten rok mam dość ambitne – pewnie szkoda, że gdy zapisywałem się na różne starty (a trzeba to robić z prawie rocznym wyprzedzeniem) nie skonsultowałem tego z trenerem a bazowałem na moich wcześniejszych startach i preferencjach. Chciałem np. bronić tytułu z 2017 w Garmin Iron Triathlon w mojej grupie wiekowej, czy powrócić do Gdyni, który to start co roku koliduje czasowo z IM Zurich…Plany startowe na bieżący rok w pewnym stopniu pokrzyżowało zdobycie slota na Hawaje (Musiałem na przykład zamienić start w IM Wales 2018 na coś bardziej odległego czasowo od Mistrzostw Świata na Hawajach. Stąd zrodził się plan 70.3 Ironman Edynburg – 01.07.18, co pociągnęło modyfikację startów w cyklu Garmin Iron Triathlon.
Poza startami w TRI lubię też inne atrakcyjne aktywności, jak imprezy na orientację, wyścigi szosowe (dopiero co wróciłem ze Szwecji ze słynnego VätternRundan – 300 km na szosie), czy zawody pływackie open water lub imprezy czysto biegowe. Treningi bardzo zależą od fazy przygotowań i celu głównego. Wiem z doświadczenia, że na ok 2 miesiące przed IM objętość treningowa będzie duża (bo musi być) „Ironman sam się nie zrobi”.
Stawiasz sobie cele i je realizujesz, a Twoje osiągnięcia mówią same za siebie. Jaki cel stawiasz sobie przed Mistrzostwami Świata Ironman Kona 2018?
Nie ma co się czarować. Będę startował z najlepszymi na świecie. Każdy z moich konkurentów musiał być bardzo wysoko (przeważnie na pierwszym miejscu) w jakimś Ironmanie kwalifikacyjnym. W zeszłym roku w mojej kategorii wiekowej było ponad 70 bardzo dobrych triathlonistów. Start jest wspólny dla ponad 2700 zawodników. „Pralka” będzie zapewne prawie na całym dystansie (wyjdzie ponad 3,8 km pływania bez pianek). Rower przy silnym wietrze, a bieg w zabójczym klimacie (temperaturze i wilgotności), już bez większego ruchu powietrza, bo w rynnie pomiędzy zastygłą lawą. Dla wielu samo ukończenie tych morderczych zawodów będzie sukcesem samym w sobie i prawdziwą próbą charakteru. Nie ma co za bardzo „pompować balonika”. Na pewno nie wybieram się na Hawaje, by tylko „oglądać palmy i wulkany”. Dam z siebie wszystko, ale na ile to wystarczy – zobaczymy. Moje prowadzenie w rankingu światowym All World Athlete Ironman (na ponad 3570 zawodników sklasyfikowanych w mojej grupie wiekowej) świadczy głownie tylko o tym, że wykazałem sporo uporu, by zdobyć slota i startowałem dość skutecznie na TRZECH pełnych dystansach Ironmana w 2017 (Zurich, Wales i Mar Del Plata). Jednak np. do aktualnego mistrza Świata, cyborga – Holendra Roba Barela (na Hawajach 9 h 46 min 54 sek.), który w Mistrzostwach
Świata już startował w 1984 i 2003 (drugi w kategorii 45-49) dzieli mnie bardzo dużo….(były pływak – pływanie: 00:58:10, świetny na rowerze 05:05:23 i mocny na biegu: 03:36:25).
W której triathlonowej konkurencji czujesz się najlepiej?
Pomimo przeszłości pływackiej (jako dziecko byłem nawet vice mistrzem Polski) pływam ciągle wolniej niż bym chciał (na pewno muszę poprawić pracę nóg, szczególnie, gdy pływanie jest bez pianek). Myślę, że najsilniejszym elementem jest rower (pod warunkiem, że nie sprawia problemów technicznych). Jeżdżę na chyba ośmioletnim egzemplarzu, kupionym
(jako używany) na egzotycznych Wyspach Szetlandzkich i na używanych (kupionych na e- Bayu) kołach. Aktualnie rama była w naprawie z uwagi na wyrobione karbonowe haki mocowania tylnego koła. Mam nadzieję, że ten wiekowy egzemplarz na Hawajach mnie nie zawiedzie. Dużo jeszcze chciałbym poprawić w bieganiu. W triathlonie mamy więcej konkurencji niż te główne trzy. T1 i T2 oraz prawidłowe odżywianie i nawadnianie mają też istotne znaczenie. Ja bym dodał jeszcze jeden bardzo ważny element – psychikę (mocną głowę i podejście typu „niemaniemogę”). Mam nadzieję, że przez imprezy typu VätternRundan (300 km na rowerze), Harpagan czy Nocna Masakra (np. 200 km zimą na MTB na orientację, czy 100 km InO przy minus 26 st C) lub regaty dookoła świata non-stop „THE RACE” – moja głowa jest w miarę mocna i łatwo się nie poddam. Tu bym widział jakieś atuty na MŚ.
Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie ze wszystkich dotychczasowych startów?
Na IM Mar Del Plata czułem „dzień konia”. Do 127 km na rowerze miałem średnią 35,5 km/h i po dobrym pływaniu przy wysokim stanie morza (a właściwie oceanu) prowadziłem w swojej grupie wiekowej, pomimo groźnego konkurenta (Oscara Gallo z Argentyny), który na Hawajach startował już wcześniej 5 razy. Gdyby nie dziura w szytce przedniego koła, której
nie zdołałem uszczelnić mleczkiem i problemów z kołem do samej mety (ostatnie 15 km jechałem w ogóle bez powietrza w przednim kole), przypuszczalnie wygrałbym ten wyścig z przewagą ok 30 min. Walczyłem do końca – i opłaciło się. Pomimo drugiego miejsca, z racji niewielkiej liczby kobiet startujących w Argentynie, mojej grupie wiekowej przypadły dwa sloty i
….lecę na Hawaje. Tej radości przy rozdawaniu slotów nic nie jest w stanie zastąpić, szczególnie, że nie przyszło to lekko. Niewątpliwie jest to najlepsze wspomnienie z dotychczasowych startów, choć było i wiele innych miłych chwil.
Triathlon to wymagająca dyscyplina dla najbardziej wytrzymałych czy jednak sport dla każdego?
Myślę, że ograniczenia są głównie w naszych głowach. Nie od razu się jedzie na Mistrzostwa Świata, ale na pewno warto przełamywać bariery jakie nas ograniczają. To się przydaje nie tylko w sporcie. Warto stawiać sobie cele doraźne i je realizować, nie trzeba od razu rzucać się na głęboką wodę. Systematyczną pracą można osiągnąć wiele, trzeba tylko zacząć i mądrze zmierzać we właściwym kierunku. Podejście do tematu może być zależne od naszych charakterów, temperamentu i przeszłości (sportowej lub nie). Ja „zabawę” z triathlonem zacząłem nietypowo – od startu w 1/2 IM w Gdyni. Praktycznie bez wcześniejszych przygotowań. Wiedziałem, że 1900 m w Zatoce Gdańskiej przepłynę, spodziewałem się, że 90
km na rowerze przejadę, ale nie miałem pojęcia ile mi sił zostanie na półmaraton i czy zmieszczę się w limicie czasu 8 godzin. Praktycznie ukończyłem ten debiut w 6 h i uznałem, że to jest dla mnie. Nawiązałem kontakt z fachowcami, wziąłem się do pracy i ….4 lata później lecę na Hawaje. Może ktoś chce polecieć ze mną? Polecam „cegiełkę”, która 11.07.18 weźmie
udział w losowaniu sponsorowanego lotu na Hawaje i z powrotem (z dowolnego miejsca i w terminie dogodnym dla „szczęśliwca”). 13.10.2018 odbędą się jubileuszowe 40-te Mistrzostwa Świata na dystansie Ironman na Hawajach. To na pewno będzie spektakularne wydarzenie. Szczegóły losowania pod linkiem na moim fan page`u TUTAJ.





